Moje dzieci wyjechały z oblatami na misje

Jeszcze nie tak dawno moje dzieciaki chodziły do podstawówki, a dzisiaj, co? Odwiozłem je na lotnisko, bo moja Anka i Tomek jadą na misję do Afryki. Nigdy bym nie pomyślał, że Ci Oblaci i cały ten wolontariat misyjny tak bardzo ich wciągną.

Dzieci wyjechały na misje oblackie

oblaciWystarczyło właściwie jedno spotkanie w szkole, kiedy byli jeszcze na początku liceum. Pamiętam, jacy zafascynowani wrócili z zajęć. Przez pierwsze kilka tygodniu tematem numer jeden w naszym domu były właśnie misje oblackie, które prowadzili pobożni oblaci. Na początku myśleliśmy z żoną, że to zwykły kaprys naszych bliźniaków, że trochę nas pomęczą tymi misjami, aż w końcu naturalnie zainteresują się czymś innym, tak się jednak nie stało. Anka i Tomek, czytali coraz więcej, chodzili na różne spotkania w pewnym momencie można było nawet powiedzieć, że podróże misyjne stały się ich obsesją, o niczym innym bowiem nie mówili. Kiedy skończyli osiemnaście lat stało się dla nas jasne, że ich wyjazd na misję jest nieunikniony. Dzieciaki świetnie zdały maturę, wybrały kierunki studiów, ale zadecydowały, że jeszcze nie teraz, że zanim zdecydują się ponownie wejść na ścieżkę nauki, czeka ich jeszcze prokura misyjna. Zapisali się i nagle wszystko przyspieszyło. Zawoziłem ich na kursy, badania, szczepienia. Cały ten okres przygotować trwał kilka miesięcy i nagle zupełnie niespodziewanie okazało się, że ich wylot jest właśnie dziś! Po raz pierwszy w naszym życiu nie będziemy widzieć naszych dzieci tak długo. Cieszymy się jedynie, że jadą tam razem, no i że spełniają swoje marzenia. Mam nadzieję, że te 12 miesięcy upłynie błyskawicznie.

Może nawet uda nam się ich odwiedzić. A może oni przyjadą do nas na święta. Łza się w oku kręci, chyba będziemy musieli z żoną kupić sobie jakiegoś zwierzaka. To wszystko, kończę swój lamet. Cześć!